10 gru 2014

Planeta Małp, czyli Lopburi

            To miejsce naprawdę warte jest osobnego posta...
        
       Toż to istny cyrk na kółkach! Mało kogo obchodzą ruiny świątyni hinduskiej poświęconej najpierw Shivie, a potem zamienionej na świątynię buddyjską - a są z VIII wieku! Każdy, kto tu dociera, uwagę zwraca przede wszystkim na setki krążących wokoło, skaczących znienacka, porywających wszystko, co im się spodoba (łącznie z moim kapeluszem), małp... Istne szaleństwo!







        Można obserwować je godzinami. Gorzej, że zatrzymanie się w jednym miejscu na dłuższą chwilę grozi tym, że zaraz obskoczą cię ze wszystkich stron, licząc na to, że zdobędą coś do jedzenia. Nawet, jeśli zatrzymujesz się, żeby zrobić zdjęcie...


        Ja też chciałam mieć zdjęcie, zaczęło się naprawdę niewinnie, a potem...






        Naskoczyły na mnie kilka ładnych razy, w sumie, to targałam na sobie może z 15 małp, bo one rzadko kiedy działają w pojedynkę... Cały czas miałam w pamięci scenę z jednych z książek podróżniczych, gdzie dziewczyna opisywała, że będąc właśnie w Lopburi niefortunnie ubrała spódnicę, która, powiewając na wietrze, zachęcała małpoludy do zabawy. Skończyło się to tym, że te małpy ją pogryzły i potem dalszą część podróży musiała podporządkować kolejnym dawkom szczepionki przeciwko wściekliźnie. Znając moje szczęście, miałam się czego obawiać...
        
        Na naskakujące małpy ludzie reagowali różnie:







Tak na marginesie, to uczucie jest takie, jakby było się zaatakowanym przez 5-8 małp naraz, bo one są dosłownie wszędzie! Mając za nic nawet samego Buddę...


        W końcu dostałam się do środka świątyni, żeby coś jednak zobaczyć. Nie jest to takie łatwe, bo trzeba czyhać na moment, gdy małp nie ma przy okratowanym wejściu i ową kratę szybko też trzeba za sobą zamknąć. W środku bezpieczniej - tylko nietoperze nisko latają. Wyjście też nie należy do łatwych :))


        Aż tu nagle robi się harmider i wszystkie małpy w galopie uciekają w tę samą stronę. A za nimi waleczny bohater ze spluwą! 



        Dzieciak był boski. Biegał z tą pukawką wokół, potem też wziął małpy na sposób. Najpierw karmił je ziarnami słonecznika...


 ...a potem dawaj na nie ze spluwą!


        I to nie jest tak, że one są tylko przy świątyni. Zwłaszcza popołudniu lub rano, gdy jest jeszcze chłodno, harcują dosłownie wszędzie! Wspinają się na słupy, znaki drogowe, wskakują na paki samochodów, do autobusów, zwieszają się na kablach, buszują w koszach na śmieci, skaczą po dachach, porywając przy tym wszystko, co znajdzie się w zasięgu ich wzroku.








        W nocy też ciężko było zasnąć, bo hałas niesamowity - nawet zatyczki  do uszu niewiele pomogły. Rano odsłoniłam zasłonkę, a tam za oknem:



Dobrze, że miałam siatkę przeciwkomarową w oknie, bo, jak widać, zainteresowanie wywołałam spore...

       Mieszkańcy Lopburi raz do roku urządzają dla małp ucztę, kiedy to na ogromnych stołach wystawione sa niesamowite ilości jedzenia. To dopiero musi być widowisko.

Zdjęć jest dużo - ale małpy są tak pocieszne i tak fotogeniczne, że nie mogłam się zdecydować, które usunąć:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz