31 sty 2014

Wszystko, co dobre...

Od koczowania w Aplao minelo sporo czasu, a wraz z nim przygody w Dolinie Wulkanow, przejazdzka konno, szlajanie sie z kowbojem w poszukiwaniu drogi do wodospadow, 6 godzin na pace kamionety, wizyta w najwiekszym kanionie swiata, wesoly autobus z lokalsami, dotarcie na wybrzeze, wygrzanie w sloncu tylka (i lekkie przysmazenie tego i owego), przelot samolotem nad tajemniczymi liniami w Nasca, randka z Peruwianczykiem, nocleg w namiocie na pustyni, sandboarding, plywanie lodzia po oceanie, kapiel z pingwinami, zawitanie do zatoki z lwami morskimi, kolacja, ktora oburzylaby niejednego milosnika zwierzat domowych... oraz w koncu powrot w Andy.

30 sty 2014

W drodze na koniec świata - tajemnicze petroglify i ślady dinozaurów

Dałabym głowę, że gdzieś na którejś z licznych (i wszystkich dupnych, za przeproszeniem) map widziałam drogę z Huambo nad Colcą, przebijającą się przez pasmo górskie do Doliny Wulkanów. Sugerowanego powrotu do Arequipy i łapania stamtąd autobusu w ogóle nie brałam pod uwagę. Na moje pytania o możliwość dostania się przez góry odpowiadano różnie - nie da się, jest to niebezpieczne, potrwa to 3 dni, potrwa to 2 dni, drogi nie ma, droga jest, droga kiedyś była... Na pewno ryzykowałabym to przejście, gdybym choć miała dobrą mapę terenu, a nie coś na kształt ręcznie malowanych dróżek...

28 sty 2014

Kanion Colca - trekking w drugim najgłębszym kanionie świata

Arequipa słynie z tego, że nocami jest niebezpieczna - konkretne historie chodzą zwłaszcza w odniesieniu do taksówkarzy. Bardzo wielu ludzi ostrzegało nas tu właśnie przed nimi - często zdarza się, że wywożą turystów poza miasto, biją, obrabiają i pozostawiają na jakimś pustkowiu...

Nasz autobus do Mirador Cruz del Condor odjeżdżał o 01.30 w nocy. Taksówkę wezwała nam babcia, właścicielka hostelu, głupia baba, strasznie łasa na kasę, choć początkowo wydawała się całkiem sympatyczna (ale o tym jeszcze innym razem). Wsiadając do taksówki Agata miała pod ręką nóż, ja scyzoryk - przygotowane byłyśmy zatem na każdą przygodę :D Dlatego też z lekkim rozczarowaniem wysiadłyśmy z samochodu tuż pod dworcem autobusowym... Oj, dałybyśmy sobie radę, a facetowi na długo odechciałoby się rabować turystów :P

24 sty 2014

Świątynia falliczna i wieże grobowe

Wróciłam! W zasadzie żywa :) Niemalże cała! I prawie zdrowa! :D

Dwa najgłębsze kaniony świata, wulkany, kondory, gorące źródła, ostre zagięci peruwiańskiej czasoprzestrzeni, szkoła im. Jana Pawła II na końcu świata, jazda konno (moja pierwsza:), żłopanie piwska na skwerku z lokalsami, petroglify, ślady dinozaurów, pomyjówy (z nóżkami!), przedzieranie się przez pola i pastwiska z kowbojem, 6 godzin na pace kamionety, budowa na bieżąco dróg pod autobus (pora deszczowa...), spanie w namiocie pośrodku toalety wielkości boiska sportowego i moc innych atrakcji  - jednym słowem: słońce i przygoda! :D (Deszcze i śnieg też były...) 

Ale zanim do tego przejdę...

...dawno, dawno temu, 2 tygodnie wcześniej...

12 sty 2014

Pływające Wyspy Uro, rytualne Amantani i mężczyźni robiący na drutach

WYSPA AMANTANI, PÓŹNE POPOŁUDNIE

Minie zapewne kilka dni, zanim opublikuję tego posta. Nie szkodzi - nie liczy się czas, liczy się moment :)

Siedzę na najwyższej górze na wyspie Amantani - kilkadziesiąt metrów ode mnie, nieco powyżej znajduje się sanktuarium poświęcone Pachamamie. Jest późne popołudnie, niedługo będzie zachód słońca. Miejsce jest niezwykłe i to nie tylko dlatego, że ponownie związane z kulturą i wierzeniami inkaskimi. Nadal jest tu sporo miejsc rytualnych, które oczekują na swoje odkrycie. Na obu górach na wyspie znajdują się sanktuaria poświęcone Rodzicom Ziemi: Pachamamie i Pachatacie.

Tu siedzę :)


11 sty 2014

O Boliwii słów kilka

TRANSPORT

W Boliwii muszą być jedne z najtrwalszych samochodów, autobusów i wszelkich pojazdów na świecie... Na tych wertepach mało który samochód by wytrzymał. A jedynie 5% dróg jest tu wyasfaltowanych.
Kierowcy jeżdżą jak szaleni - ale to muszą być też jedni z najlepszych kierowców na świecie, bo mało który kierowca byłby w stanie jechać kilkanaście godzin na polnej drodze, tuż nad urwiskiem, mając świadomość tego, że każdy napotkany samochód, jadący z naprzeciwka, to niemalże przygoda, bo oboje się tutaj nie zmieszczą...

10 sty 2014

Chacaltaya (ok. 5450 m n.p.m.!) i Dolina Księżycowa

[05-06.01.2014]

Ożesz w mordę... Najpierw pojawiło się dziwne echo w uszach, powtarzające głucho dźwięk ocierającego się rękawa kurtki o tułów. Po kilku kolejnych, ciężkich krokach - mroczki przed oczami! Tysiące malutkich, wirujących gwiazdeczek albo świetlików! Ale jazda :D

Kolejne kilka kroków - oddech ciężki, delikatne kłucie w płucach, lekkie zawroty głowy...

Cóż - soroche. W końcu mnie dopadło. Zresztą trudno się dziwić, ostatnimi czasy skaczę, jak głupia po tych wysokościach, a ostatnie 3 dni spędziłam przecież niewiele ponad 2000 m n.pm., a teraz włażę na górę, która ma prawie 3 razy więcej...

9 sty 2014

Sorata

Copacabana, 01.01.2014, wieczór. Siedzę na parterze w hostelu - tylko tutaj mam zasięg wi-fi. Nadrabiam trochę bloga i cały czas zastanawiam się, co ze sobą zrobić następnego dnia...

W którymś momencie słyszę coś w rodzaju:
-Ale ja już zjadłam chipsy i głodna nie jestem. 

Cóż, jeśli nie wpadłybyśmy na siebie w La Paz, to zapewne nastąpiłoby to tutaj :) Agata z Moniką miały w planach 1-dniową wycieczkę na Isla del Sol następnego dnia, a potem zamierzały jechać do Cusco. Gdy się zakwaterowały, poszłyśmy na kolację i w końcu było więcej czasu, by porozmawiać.

7 sty 2014

Aventura en el Isla del Sol - Przygoda na Wyspie Słońca (bez słońca...)

Pisząc te słowa siedzę na plaży na Wyspie Słońca na Jeziorze Titicaca. Jest pochmurno, nieco chłodno, słońca brak. Ale i tak pięknie :)

Woda delikatnie uderza o brzeg, siedzę na uboczu, więc dochodzą mnie tylko przytłumione odgłosy rozmów, nawoływań. Kilkanaście metrów ode mnie buczy byk...

.

6 sty 2014

La Paz - stolica Boliwii

W samym La Paz i okolicy siedzę już chyba od dwóch tygodni... Tutaj naprawdę jest co robić :) 
Pisałam już o Muela del Diablo na przedmieściach (Zębach Diabła), o Tiwanaku (ruinach inkaskiego obserwatorium astrologicznego i centrum rytualnego) położonym ok. 70 km stąd, o Camino Takesi - starym inkaskim szlaku schodzącym z Kordyliery Królewskiej do "przedgórza" Yungas, Camino de la Muerte - Drodze Śmierci (wspominałam, że rocznie ginęło tu ponad sto osób?) - czas w końcu na samo miasto!

5 sty 2014

Komentarze + fotki (Uyuni, Camino Takesi)

Uświadomiono mi dziś, że nie każdy może komentarze na blogu umieszczać... Zmieniłam już to w ustawieniach - teraz wystarczy w wyborze profilu ustawić "Anonimowy". Tylko podpisujcie się :)
Dobrze wiedzieć, że te wypociny czytaja życzliwi mi ludzie ;)

Fotki!

4 sty 2014

Camino de la Muerte - Droga Śmierci (na rowerze w trampkach :D)


W związku z tym, że ortopeda zalecił jazdę na rowerze w ramach rehabilitacji moich rzepek, postanowiłam tym razem zastosować się do jego wytycznych. (To, że na Camino de la Muerte, Death Road, na Drodze Śmierci, głównie używa się rąk - do hamowania -  to już inna rzecz :P).

Dzień wcześniej jakoś niezbyt długo dałam się przekonywać. O tej drodze słyszałam już wcześniej, a gdy jeszcze teraz zobaczyłam rower i ekwipunek... :) Co prawda, przewodnik Bezdroży twierdzi, że droga ta jest przeznaczona wyłącznie dla profesjonalistów o żelaznych nerwach, ale w agencji turystycznej powiedziano mi, że nie trzeba być jakimś specjalistą w jeździe rowerem po górach, żeby tę trasę przejechać.
Agencja nazywała się No Fear Adventure :D

2 sty 2014

Camino Takesi - trekking prekolumbijskim szlakiem inkaskim

- Jedziesz sama? Ale tam zdarzają się ataki złych ludzi z pistoletami!
-......
Tak przywitał mnie kierowca kamionety, gdy powiedziałam, że chcę jechać do Ventilla i stamtąd iść Camino Takesi. W informacji turystycznej mówili, że bezpiecznie. W agencji turystycznej mówili, że bezpiecznie. No to kogo ja mam słuchać? Fakt - w moim przewodniku jak byk widnieje informacja, żeby absolutnie nie iść tym szlakiem samotnie, bo zdarzały się napady z bronią, ale mój przewodnik jest z 2009 roku, więc sporo informacji jest nieaktualnych... :P

W każdym razie - że tak powiem - za późno na jakiekolwiek rozważania. Jadę! :D