24 kwi 2016

Orćha - Ukryte Miejsce z królewskimi pałacami

Orćha (Ukryte Miejsce), była stolica radżów z dynastii Bundelów, zawiera w sobie olbrzymi kompleks porozrzucanych średniowiecznych pałaców, świątyń, grobowców – i stanowi przy tym przyjemny, dość spokojny przystanek na trasie do Khajuraho czy Agry. Ich budowa rozpoczęła się  w XV w. i trwała do XVIII w., gdy to po burzliwych i przewrotnych dziejach rodu, dynastia zmuszona została do ucieczki. Mimo że czasy świetności tego miejsca już dawno minęły, to na pewno Orćha ma pewien urok, który trochę odbiega od tradycyjnego doświadczenia indyjskiego.




***

Najłatwiej do Orćhy dostać się z Jhansi. Podobno jeżdżą tu wikramy, czyli takie wspólne taksówki, ale też kilka razy (wg niektórych osób całkiem często, a według innych niemal w ogóle – zależy kto, jaki ma interes w podaniu takiej czy innej informacji) jeżdżą też przez to miasto autobusy.

Mnie akurat udało się załapać na autobus, który wyjeżdżał z dworca po kilku minutach, gdy tam dotarłam. Wszyscy wskazywali mi na ten konkretny autobus, ale gdy zapytałam, by się upewnić, faceta sprzedającego bilety, ten zeźlony powiedział, że nie jedzie do Orćhy i chciał wysłać mnie do taksówki… Pasażerowie stanęli jednak w mojej obronie i tak znalazłam się w środku. Być może było nas zbyt wielu (te 30 minut stałam), a może facet był cięty na „bogatych” (bo białych) turystów, którzy wolą jechać niskobudżetowym transportem. Nie wiem. Ale do Orćhy zajechałam :)

Większość turystów, zwłaszcza tych korzystających z wycieczek zorganizowanych, przyjeżdża tu w ramach jednodniowej wycieczki bez noclegu. Zresztą nie było ich aż tak wielu - końcówka sezonu wszędzie już dawała o sobie znać.

Do wszystkich obiektów w Orćhrze obowiązuje jeden bilet ważny tylko 1 dzień (który kupuje się w głównym kompleksie przy Radź Mahal). Na mój czas składało się dwa razy po pół dnia, z noclegiem w środku, więc zaczęłam od obiektów położonych poza centrum. Najpierw zawędrowałam do samotnego Lakszmi Narajan Mandir usytuowanego na wzgórzu poza wioską.







Obowiązywał tu oczywiście bilet wspólny, ale zapłaciłam pilnującemu jakiś drobiazg i bez problemu mogłam obejrzeć obiekt – on happy i ja happy :)  

Są tu rewelacyjne malowidła naścienne, związane z historią Indii z naciskiem na dzieje Orćhy i Jhansi.










Niektóre malowidła dość sugestywnie ukazywały Brytyjczyków – z kielichem w ręku lub uciekających na koniach.




Mało przekonujące schody, na które po prostu musiałam wejść :P, prowadziły do nieco zaśmieconego pomieszczenia wyżej, ale samo wejście po schodkach to był niezły thrill :P


Poza wioską, na południu, znajduje się także kompleks cenotafów należących do władców tych okolic.









Tutaj też znajduje się most na rzece Batwa, który przysporzył mnie niemal o zawał serca… Jak się na tym moście stoi, a jedzie ciąg ciężarówek, to absolutnie nie ma, gdzie się schować. Można tylko stanąć tyłem lub przodem do rzeki (bo nie ma miejsca, by stać do niej bokiem) i liczyć, że kierowca pojedzie tak, by choćby było te 5 centymetrów pomiędzy nami… Ja miałam prawie śmierć w oczach – i to do wyboru: albo zostanę rozjechana przez ciężarówkę, albo skoczę do wody i skręcę kark na skałach. Ufff…




W centrum wioski jest też ogród Phool Bagh i pawilon Hardaul ka Baithak, gdzie swego czasu sprawował władzę jeden z radżów. Obiekt jest częściowo zajęty przez targowisko, a częściowo okupywany przez bezdomnych.  




Znajdują się tu też wieże dastgir, czyli „łapiące wiatr”, odpowiedzialne za klimatyzację pomieszczeń. Jest to wynalazek perski, który do dziś można oglądać w wielu miejscach w Iranie.




Miejsce, do którego zazwyczaj turyści kierują najpierw swe kroki, to Radź Mahal, do którego przechodzi się po średniowiecznym granitowym moście. Na moście tym od samego rana ustawiają się najdziwniej wymalowani i ubrani sadhu, licząc na napiwki za robienie im zdjęć.



Radź Mahal to bardzo dobrze zachowana ruina królewskiego pałacu. Zespół ten składa się z dziedzińców, bogatych królewskich kwater, pomieszczeń z imponującymi malowidłami, licznymi balkonikami, przejściami na każdym z pięter, pasażami, pawilonami i wieżyczkami.












Obok znajduje się Sheesh Mahal, czyli Pałac Luster, obecnie zamieniony w dość luksusowy hotel (na zdjęciu poniżej - po prawej).


Kolejny pałac w tym kompleksie to Dżahangir Mahal, zbudowany jako wspaniały prezent powitalny dla mogolskiego cesarza, odwiedzającego ów stan w XVII w. Mamy tu okazałą bramę, na której można jeszcze dojrzeć pozostałości turkusowych płytek, które niegdyś pokrywały znaczne połacie ścian. Tutaj również przechadzać się i wspinać można po licznych tarasach, przejściach, ażurowych balkonikach – i spoglądać na daleki krajobraz.
  








Po drugiej stronie drogi, przy bazarze, znajduje się funkcjonująca świątynia Ram Radża Mandir:


Zaraz obok wybudowany został Ćaturbhudź Mandir ze spiczastymi wieżami, bodaj najbardziej charakterystyczny – bo najbardziej wystający ponad wioskę – budynek.  Świątynię zbudowano na planie krzyża, co miało symbolizować czteroramiennego Wisznu. Całość jest dość nietypowa, jak na indyjską architekturę, i znaleźć można tu elementy mogolskie, perskie i europejskie. 






Z powodu informacji doczytanej w przewodniku, uparłam się, by wspiąć się na dach świątyni. Ochroniarz specjalnie otworzył kłódkę, która zamykała drzwi prowadzące na górę (i zamknął kłódkę, jak tylko te drzwi przekroczyłam…) i zaczęłam mozolne wdrapywanie się po stromych, kręconych schodkach na górę. Dobrze, że miałam ze sobą latarkę…

Z dachu – widoki prześwietne :)



Przed wyjazdem z Orćhy zakupiłam jeszcze lokalny przysmak, czyli rodzaj mlecznego ciasta. By wrócić z powrotem do Jhansi wystarczyło (jak poinformował mnie lokalny fryzjer) stanąć na drodze i poczekać. Po 10 minutach siedziałam (tzn. stałam) już w autobusie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz