12 kwi 2016

Khajuraho - świątynna Kamasutra

"...siedem świątyń hinduskich, wyjątkowo pięknie i kunsztownie wykonanych, jednak rzeźbiarz chwilami pozwolił, aby tematyka jego pracy stała się trochę gorętsza, niż było to potrzebne; w rzeczy samej, niektóre z tutejszych rzeźb były wyjątkowo nieprzyzwoite i obraźliwe..." - tak opisywał świątynie w (obecnym) Khajuraho T.S. Burt, młody brytyjski oficer bengalskich saperów, po ich odnalezieniu w 1838 r.  Od tamtej pory obiekty przyciągają niejedno pożądliwe spojrzenie...


***

Pociąg z Jhansi do Khajuraho był nie tylko jedynym pociągiem z tych, którymi podróżowałam w trakcie 2 miesięcy, który dojechał na czas, ale nawet dotarł na miejsce 45 minut przed planowanym przyjazdem!

Na dworcu - gdy tylko mnie zauważył - podbiegł do mnie szybkim pędem tuk-tukowiec, oferując swe usługi. Już wcześniej znalazłam informację na Wikitravel, że prywatny tuk-tuk kosztuje 100-150 Rs, ale można też dołączyć do tuk-tuka dzielonego i zapłacić jedynie 10 Rs. Uświadomiłam faceta, że wolę tę drugą opcję, wówczas ten zmienił swoją pierwotną propozycję (100 Rs) i powiedział, że tuk-tuk będzie zatem współdzielony z innymi.

Gdy uzbierało się nas z 5-6 osób, obok kierowcy usiadł inny facet - ciekawiło mnie, co też zaczną kombinować... Po drodze wywiązała się przyjazna dość gadka, a gdy byliśmy już blisko centrum, facet zaproponował mi "swój" guesthouse. Miałam już aż nadto doświadczeń z guesthousami "należącymi" do naganiaczy, więc grzecznie wzięłam wizytówkę, ale powiedziałam, że najpierw chciałabym coś zjeść, a potem będę szukać zakwaterowania.

Ze znalezieniem przyzwoitego pokoju za naprawdę niską cenę nie było żadnego problemu - sezon się kończył, więc wszyscy walczyli o turystów, a najłatwiej zawalczyć ceną.

Przed przyjazdem byłam dość źle nastawiona do Khajuraho - zarówno przewodnik Rough Guide, jak i Wikitravel, niezbyt dobrze się o mieszkańcach wyrażają: że jest straszna nagonka na turystów, kombinowanie, mega rozwinięty system prowizji itd. Owszem, dużo z tego miało miejsce, ale przy pewnej dawce świadomości, że takie rzeczy tu funkcjonują, można było się skutecznie przed tym uchronić.

Khajuraho znajduje się w tzw. złotym trójkącie Indii Północnych, czyli na terenie znajdującym się pomiędzy Delhi, Dżajpurem i Waranasi (choć wiele źródeł kończy ten trójkąt na Agrze). Szczególnej popularności nadały temu miejscu niezwykła zmysłowość oraz otwarty erotyzm ukazywane w rzeźbach pokrywających hinduskie świątynie z czasów dynastii Ćandelów, czyli z okresu X-XII w. W wyniku najazdu plemion afgańskich miejsce to zostało opuszczone i w XVI w. pochłonęła je dżungla - świątynie zostały odkryte dopiero w 1. poł. XIX w.

W samej wiosce znajduje się tzw. Grupa Zachodnia, do której należą świątynie uznane za najbardziej widowiskowe obiekty.



Wielu badaczy i naukowców głowi się nad tym, jaki był powód zbudowania świątyń z tego rodzaju rzeźbieniami. Teorii jest wiele - jedne twierdzą, że miał to być swego rodzaju przewodnik po świecie miłości fizycznej dla braminów, uczących się przy świątyniach, inne dowodzą, że miały być elementem zabawiającym bogów, by odwrócić ich gniew, kolejne mówią, że erotyczne rzeźby przedstawiają obchody weselne Sziwy i Parwati, a jeszcze inne wskazują, że seks miał być symbolem absolutnego zjednoczenia człowieka z bogiem czy absolutem.




Zaznaczyć jednak należy, że mimo iż najwięcej kontrowersji budzą przedstawienia erotyczne, to kunsztowne rzeźby ukazują znacznie więcej dziedzin życia, gdyż można tu dojrzeć sceny batalistyczne, rodzajowe z codziennego życia, przedstawienia zwierząt czy historie z mitologii hinduskiej.





Szczególny urok mają rzeźby przedstawiające zmysłowe kobiety, tzw. apsary, czyli nimfy, które często ocierają się o pewien erotyzm, choć nie zawsze ukazany bezpośrednio. Niezwykle urocze są np. rzeźby, na których widnieje kobieta wyjmująca cierń ze stopy, przeglądająca się w lustrze, przeciągająca się (i zwrócona tyłem do widza), zasłaniająca nieśmiało oczy, czytająca list itd. itp.







Rzemieślnicy, którzy pracowali przy tych świątyniach, byli artystami wielkiego formatu, gdyż do dziś zachwyt i niemały podziw budzą liczne detale, jakie można tu odnaleźć: biżuteria, fryzury, ozdoby, a nawet malowane paznokcie.



Do Grupy Zachodniej przynależy np. Świątynia Warahy, zawierająca posąg Wisznu ukazanego w postaci odyńca, na którym wyrzeźbiono 674 postacie z hinduistycznego panteonu bóstw:



Świątynia Lakszmany przyciąga wielu gapiów swoimi licznymi erotycznymi wizerunkami, z których bardzo popularna jest scenka, na której mężczyzna kopuluje z klaczą, podczas gdy gapie z moralnym oburzeniem zasłaniają oczy, ale odsłaniaj jedno oko, by móc się tej sytuacji dobrze przyjrzeć...





Mamy tu też liczne sceny walk, postaci z instrumentami, słonia rozdeptującego człowieka czy w ogóle uśmiechające się słonie:



Kolejne świątynie przyciągają mniej lub bardziej akrobatycznymi wizerunkami splecionych par podczas aktu miłości:




  



Ciekawe są też wnętrza świątyń, wypełnione półmrokiem i kolejnymi płaskorzeźbami:

 

Poza terenem wioski znajduje się tzw. Grupa Wschodnia, odwiedzana znacznie rzadziej, do której przynależy m.in.  Grupa Dźinijska, mieszcząca kilka świątyń na zamkniętym terenie:





Dalej mamy sporo ołtarzy i dwie większe świątynie: Wamana i Dźawari (XI w.):






Ostatnim kompleksem jest Grupa Południowa, do której zalicza się 3 oddalone od siebie świątynie - Duladeo, Ćaturbhudź...






...oraz Bidźa Math (ruina odkryta spod kopca błota):




Do Grupy Wschodniej i Południowej dojechałam wypożyczonym rowerem. Już w wiosce przyczepił się do mnie młody chłopak i chyba chciał mi być przewodnikiem, bo gdy dojechałam do pierwszej świątyni zaczął opowiadać różne rzeczy - nie tylko o samym obiekcie, ale też np. ogólnie o hinduizmie. Nie miałam ochoty na niczyje towarzystwo, poza tym - mimo zapewnień chłopaka, że wcale nie chce pieniędzy - podejrzewałam, że i tak na końcu o coś by poprosił lub czegoś by chciał (jednak prawie 2 miesiące w Indiach nauczyły mnie, że tutaj mało kto robi coś bezinteresownie, zwłaszcza w miejscach mocno turystycznych), a nieprzyjemnego zgrzytu w tak piękny dzień wolałam uniknąć. Więc podziękowałam chłopakowi za towarzystwo i powiedziałam, że wolałabym jednak zostać sama. Zrozumiał, odjechał, a ja mogłam cieszyć się wiejskimi widokami :)

W samym Khajuraho funkcjonuje też targowisko z prostym Wesołym  Miasteczkiem (niektóre mechanizmy poruszane są za pomocą nóg czy rąk):





Bardzo ciekawe miejsce do obserwacji lokalnych zwyczajów. Świetną rzeczą było np. stoisko ostrzenia noży :D


No i na koniec kolorowe zachody słońca... :)


3 komentarze:

  1. Fajnie odwiedzić takie miejsce. Może jakaś wycieczka w najbliższym czasie?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie każdej zimy podróżuję - po Indiach były jeszcze m.in. Tanzania, Ameryka Środkowa (Panama, Kostaryka, Nikaragua), Filipiny, Australia... Tylko na pisanie bloga już nie bardzo jest czas. W zasadzie przerzuciłam się na facebooka: https://www.facebook.com/Za-S%C5%82o%C5%84cem-i-Przygodami-289382234605091/

      W najbliższym czasie zapowiada się Birma :)

      Miło wiedzieć, że ktoś jeszcze na bloga zagląda :)

      Usuń
  2. Jak są ciekawe zdjęcia i wszystko fajnie opisane to ludzie czytają:D Tematyka też na pewno bardzo interesująca. Działaj dalej :)

    OdpowiedzUsuń