3 lut 2014

U podnozy Machu Picchu

Cusco powitalo mnie depresyjnym deszczem... Prognoza pogody zapowiada sie dosc jednostajnie: "lluvia debil, temp. 7". "Lluvia" to deszcz, nie wiem, co oznacza "debil", ale moge sie domyslac... A 7 stopni to przeciez w sam raz na moje sandalki :D

W 2 kolejnych miastach doprowadzilam sprzedawcow butow do czarnej rozpaczy :P W Polsce mialam spory problem z moja stopa (dluga i waska), a co dopiero tutaj... Ale sprzedawcy wybaczaja mi to, ze zasypuja sklep przynajmniej kilkunastoma parami butow, z ktorych zadna na mnie nie pasuje, gdy mowie, ze moje buty zostaly ukradzione, wskazujac tym samym na to, co dzieje sie za oknem/drzwiami/na zewnatrz/obok stoiska.


Poki co, chodzilam po polsku, czyli w skarpetach i sandalach - przynajmniej dopoki nie padalo i bylo sucho. W przeciwnym razie szkoda bylo skarpety moczyc...

W Cusco pogranicze komedii i koszmaru mocno sie uwidocznilo. Komedia byla, gdy ludzie stukali sie w glowe, widzac biala dziewczyne ubrana w polar, kurtke, czapke, rekawiczki, ktorej z ust szla para z kazdym oddechem, a na nogach... sandalki bez skarpetek (bo lalo). Koszmarem zaczelo byc to dosc szybko, gdy przestalam w ogole czuc stopy...

Po dlugich spacerach w centrum i okolicach w koncu natrafilam na sklepy turystyczne, gdzie wypozyczali buty, a ja bylam juz na tyle zdesperowana, ze kupilabym te uzywane treki, gdyby nie to, ze wygladaly, jakby mialy za chwile sie na tym deszczu rozkleic.

Ale znalazlam ostatecznie sklep (a nawet dwa) z nowymi trekami, w tym jeden z markami typu Asolo, Skarpa - i juz sie czulam jak w domu :) Padlo na buty Skarpy, wyprodukowane w Rumunii. Fakt, zaplacilam sporo, ale mysle, ze beda dobrze sluzyc. Jeszcze dostalam znizke, bo sprzedawca lekko sie przerazil, jak zobaczyl moje nieco juz fioletowe stopy :P

Polazilam tez po sklepach z elektronika, jedyny model tableta, jaki sprzedaja, to ten, ktory mialam wczesniej. Ale stwierdzilam, ze tym razem kupie raczej jakis badziew, co by tak na kieszeni nie stracic w razie kolejnej kradziezy... Ostatecznie znalazlam cos na jednym ze straganow na lokalnym markecie. Wolne, kiepskie - ale powinno wystarczyc. Jeszcze musze tylko dopracowac polskie litery i wracamy do opowiesci, pozostawiajac chyba jednak pewna dziure czasoprzestrzenna...

4 komentarze:

  1. Ufff :)

    luka w czasoprzestrzeni zaostrzy apetyt ;)
    przecież musisz mieć też co opowiadać jak już wrócisz!

    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryha! Słowo otuchy: "debil" znaczy "słaby", czyli "lluvia debil" to jest całkiem dobre połączenie :D

    Pozdrawiam ciepło z deszczowej (o, Dio!) Kordoby! ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to stad te dwa ostatnie dosc sloneczne dni :D

      Usuń