27 lut 2012

Second day

Kraj, w ktorym procz hoteli kilkugwiazdkowych cieplej wody nie uraczysz, ale tez nie jest ona do mycia potrzebna - bo i tak cieplo na zewnatrz.
Kraj, w ktorym mimo, ze po myciu wycierasz sie recznikiem - i tak pozostajesz mokry do konca Twojego wyjazdu.
Kraj, w ktorym w rzeczce naprzeciwko Centrum Jezykowego plywa krokodyl - choc ponoc to jakas kopia.
Kraj, w ktorym jesli nie zgine w wypadku samochodowym, to zgine na zawal serca w tuk-tuku. Albo wyzione ducha po sprobowaniu lankanskiego jedzenia (rice and spicy).
Kraj, w ktorym zegar biologiczny mowi: "Szalona kobieto! Jest srodek nocy! Wracaj do spania!"
Co gorsze - kraj, w ktorym zwyklej kawy nie dostaniesz....


Lista niewatpliwie znacznie sie wydluzy w miare pobytu tutaj. 

Jest dopiero godz. 13.00, a mnie wystarczy oprzec gdzies glowe i zasnac slodko... W Polsce co niektorzy dopiero wstaja. Brak kofeiny we krwi dodatkowo obniza mozliwosci percepcyjne. Wczoraj, gdy poprosilam o kawe, zrobiono duze oczy i zapadlo ogolne zaklopotanie. Z czego wnioskuje, ze o takim rarytasie moge zapomniec.

Obecnie mieszkam u rodziny jednej z dziewczyn, ktora pracuje w LC (Language Center). Maja mnie przeniesc gdzies indziej, ale na razie bylabym sama i boja sie, ze moglabym "get homesick". Zapomnij :P
Jej rodzina jest bardzo sympatyczna. Zalepilam im wszystkim wczoraj usta krowkami (zywieckimi, ciagnacymi sie). Dzieciaki mialy ubaw, ale matce chyba nie za bardzo smakowalo...
Wieczorem mielismy lekcje polsko-syngaleskie. Umiem juz liczyc do 10, witac sie, zegnac, mowic, ze nie rozumiem itd. itp. Po 7 tygodniach bede wymiatac, ze hej :P

Wlasnie jestem po pierwszej lekcji ze studentami. W zasadzie wczoraj byla mowa o tym, ze przez kilka dni mam oswoic sie i z nimi i zasadami prowadzenia zajec itd, a tu nagle dostalam informacje, ze zaraz przyprowadzi mi kobietka studentow i ze mam miec z nimi lekcje. Ha,ha... Jakos z dwie godziny siedzielismy. Malo co mowili, bardziej smiali sie z mojej wymowy ich imion, masakra jakas. Ale chyba bylo dosc wesolo :) To, z czym mam najwiekszy problem to akcent. Nawet jesli mowia do mnie naprawde podstawowym angielskim, miewam problemy.Ale licze, ze z czasem przywykne. A oni do mnie.

Nie bardzo trzyma sie mnie ciety jezyk - umysl zamulony. Moze zas bedzie lepiej :)

1 komentarz: