28 lut 2012

LC

Language Center (LC) - miejsce, w ktorym pracuje. Jest to szkola, do ktorej przychodza studenci w roznym wieku, w zasadzie od 16 do 60 lat mniej wiecej. Nie ma tu regularnych zajec dla danej grupy. Tzn. nie ma tez okreslonych grup. Sa zajecia w kazdej sali, ktore prowadzi dany nauczyciel i to nauczyciel decyduje czy przeprowadza zajecia z gramatyki, pisania czy sluchania - przynajmniej w wiekszosci.

Studenci sami wybieraja, na ktore zajecia chca chodzic. Jest tez tzw. Speaking Zone, gdzie siadaja naprzeciwko siebie, czasem dostaja jakis temat i dyskutuja.

J. angielski jest drugim jezykiem na Sri Lance, czyli nie uwazaja go za jezyk obcy. Ale tez nie wszyscy w tym jezyku mowia, choc nawet starsi ludzie zazwyczaj jakies podstawy znaja. Jest to oczywiscie zwiazane z tym, ze jeszcze do 1948 roku Sri Lanka byla kolonia angielska.


Tym niemniej znajomosc angielskiego swiadczy o duzym prestizu wsrod tutejszego spoleczenstwa. Dlatego tak im zalezy, by jednak ten jezyk znac. Np. taka Speaking Zone zapewne nie mialaby racji bytu w Polsce, bo wiekszosc i tak plotkowalaby po polsku, nie majac zadnego nadzoru. Tutaj z kolei to funkcjonuje zgodnie z zasada wypisana na scianie: "Speaking in Synghalise is strictly prohibited".

Dzisiaj mialam kolejna lekcje ze studentami. Wczoraj w sali bylo ok. 25 osob i strasznie trudno bylo wyciagnac z nich cokolwiek. Nawet po moim blagalnym: "Come on guys! I'm new here. I don't know the culture, people, your habits - nothing. Tell me something, please!" Mimo wszystko bylo dosc wesolo, opowiedzialam im kilka historii, ze Sri Lanki, Chin, o crazy drivers na tutejszych ulicach, o moim ataku serca w tuk-tuku, wskakiwaniu w autobus, ktory tylko zwalnia, gdy zbliza sie do przystanku... Smiali sie, wiec chyba nie bylo tak zle.

Za to dzisiaj na lekcji mialam 5 dziewczyn - i tak jak wczoraj ciezko bylo cokolwiek z nimi obgadac, to dzisiaj dziewczyny niemal mnie zagadaly :) Znowu nie bylam przygotowana, bo ja zrozumialam, ze dostane wolna sale o 10.30, a dziewczynie w recepcji chodzilo o to, ze moge byc w tej klasie do 10.30... Wiec 9.15 dowiedzialam sie, ze o 9.15 powinnam byc juz ze studentami. Ale to nic. Rozmawialysmy o wielu kwestiach: rodzinie, polozeniu Polski, klimacie, relacjach damsk0-meskich, o romansach - na ile sa dopuszczalne w Polsce, a na ile tutaj, o podrozach, religii itd itp. Bardzo szybko czas nam zlecial :)

A jak wychodzilam z zajec, to podszedl do mnie chlopak i zapytal, kiedy bede miec kolejne zajecia, bo chce przyjsc ze znajomymi :) Wow, to bylo naprawde fajne :)

Budynek jest kilkupietrowy, w stanie raczej dobrym, na pewno wystarczajacym do uzytkowania. Na dachu jest miejsce do siedzenia podczas lunchu, toaleta i pomieszczenie dla nauczycieli - ze stolikami i lazienka.

Ponizej zdjecie z widokiem z dachu. I drugie z jakims zwierzem, ktore tam sie paletalo.






P.S. A w rzeczce naprzeciwko to ani kopia ani krokodyl, tylko jakis rodzaj iguany. Jak wychwyce, to zrobie fotke :P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz