Mam maly falstart... Nie dostalam biletu na autobus do Sao Paulo, ktorym chcialam jechac, wiec koczuje 4 godziny w okolicy dworca. Przynajmniej w koncu dodalam podpisy do fotek z Rio, ktore udalo mi sie przeslac do picassy. Brak polskich znakow wynika z korzystania z lokalnej kafejki internetowej.
W sumie, to jeszcze chciałam zrobić małe sprostowanie co do Rio... To miasto oceniam z własnego punktu widzenia, tj. osoby podróżującej samotnie, która też niekoniecznie garnie się do dużych miast. Pewnie inaczej by to wyglądało, gdybym była tu z paczką znajomych - poszlibyśmy na imprezę albo posiedzieć w jakiejś klimatycznej knajpce albo potańczyć na ulicy przy przygrywającej kapeli, pograć w siatkówkę na plaży. A tak, samemu... Przyłączyć się do kogoś głupio, samemu po ciemnej nocy do hostelu wracać to też nie za bardzo.
Cariocas rzeczywiście wyglądają na dość zadowolonych z życia. W niedzielę robią imprezki po knajpach albo w domach, dużo śpiewają i grają. W autobusie na przykład pewien dziadek grał na akordeonie, ot tak, nie zbierał za to kasy. Rewelacyjnie mu to szło, łącznie z rock&rollem :) Miasto ma swój niewątpliwy urok. No i to szaleństwo podczas karnawału. Ale samotnym podróżnikom z zacięciem do przygód :P może szybko się sprzykrzyć.
Jeszcze nieco obrazkow z Rio:
https://plus.google.com/photos/114482896135643526362/albums/5949910962114318593?banner=pwa
Mam nadzieje, ze link wszystkim zadziala, bo z Google+ w zasadzie nie za bardzo korzystam...