Chyba w końcu czas najwyższy napisać o tym, co dokładnie tutaj robię i jak wygląda mój dzień w szkole :)
Zaczynam 8.30, zazwyczaj kończę 17.00. Zazwyczaj - bo czasem dają mi dodatkowe zajęcia, o których dowiaduję się na 5 minut przed, więc mam 2 minuty na przygotowanie... A czasem, jak dzisiaj, wpędzam się w mniej lub bardziej poważne dyskusje i jakoś ciężko je przerwać punkt 17.00.
Zazwyczaj mam dwa zajęcia w osobnych klasach i dwa w tzw. Speaking Zone. Jest to pomieszczenie, gdzie studenci zostawieni są sobie sami i rozmawiają po angielsku, sinhala (syngaleski) jest zabroniony. Na początku miałam kilka prezentacji w Power Poincie - np. prezentacja zawierająca ogólne informacje o Polsce: flaga, godło, geografia oraz druga o Sri Lance. Najpierw opowiadałam im o swoim kraju, a potem pokazywałam prezentację lub zdjęcia ze Sri Lanki i była kolej studentów na opowiadanie. Różnie to wychodziło, w zależności od grupy, jaką miałam, ale generalnie dobrze te zajęcia wypadały. W ten sposób rozmawialiśmy również o edukacji i kuchni, teraz przygotowuję prezentację o zwyczajach i tradycjach.
Później zaczęłam również wprowadzać różnego rodzaju ćwiczenia i zadania związane zazwyczaj z jakimiś obrazkami czy zdjęciami, które trzeba było opisać lub do których trzeba było uzupełniać zdania - zazwyczaj prowadziło to do dyskusji na jakiś temat np. podróży, mieszkania ze współlokatorami, kultury, zwyczajów, relacji między ludźmi itd.
W Speaking Zone zazwyczaj dołączam do jakiejś grupy studentów i dyskutujemy na różne tematy. Są cztery pytania do mnie, które najczęściej się powtarzają:
- Ile masz lat?
- Masz męża?
- Jaki masz wzrost?
- Podoba Ci się Sri Lanka? Co sądzisz o tutejszych ludziach?
Ostatnie pytanie pada ok 6-8 razy dziennie... Planuję napisać pracę pt. "My experience in Sri Lanka" i gdy następnym razem ktoś zapyta: "Podoba ci się Sri Lanka?", dam mu kartkę i odpowiem: "Masz, przeczytaj"...
Pierwsze zajęcia były dość ciężkie, bo studenci byli bardzo nieśmiali, a ja podekscytowana, więc nawijałam non stop. Gdy chciałam dowiedzieć się czegokolwiek o Sri Lance i mówiłam: "Ludzie! Jestem tu nowa! Nie wiem nic o waszym kraju. Opowiedzcie mi coś o kulturze, tradycjach, zwyczajach, religii - cokolwiek!" - ci jedynie siedzieli, słodko się uśmiechając... Następnego dnia po pierwszych zajęciach spotkałam jednego ze studentów, który na nich był. Usłyszałam od niego, że jestem chatterbox (gaduła)... A bo to i coś nowego... :) Na kolejnych zajęciach jedynie się to potwierdzało, aż w końcu to przezwisko do mnie przylgnęło. Gdy zaczynają się jakieś zajęcia, są one ogłaszane przez głośniki, np. "Miss Maria's class will be in room nr 2 starting at 3 o'clock. Students who wish to participate please be present on time." Pewnie któregoś dnia z głośników popłynie informacja: "Miss chatterbox's class will be in..."
Miss - zarówno w biurze, jak i na zajęciach studenci zwracają się do mnie per Miss (czasem nawet Madame...). Jest to dla mnie coś nowego, tym bardziej, że wiele studentów jest mniej więcej w moim wieku, wielu z nich jest starszych. Ale rzecz w tym, że nauczyciel po syngalesku to guerenja, co oznacza szacunek. Na początku faktycznie studenci mieli pewien dystans do mnie, który wynikał oczywiście z ich szacunku do mojej osoby, ale teraz ci, którzy znają mnie lepiej, traktują mnie jak dobrego znajomego, co absolutnie mi nie przeszkadza, a nawet wręcz przeciwnie.
Nikt nie jest tutaj przypisany do konkretnej grupy, każdy przychodzi, kiedy może/chce. Organizowane są zajęcia z gramatyki, wymowy itd., ale jedyne obowiązkowe zajęcia są z dyrektorem. Na pozostałe przychodzą tylko ci, co chcą, w związku z czym każda grupa jest inna. Są oczywiście studenci, którzy powracają i gdy tylko wiedzą, że mam zajęcia, to dołączają do mojej grupy :) Jest ich nawet całkiem sporo :P
Bycie "nauczycielem" jest dla mnie nowym doświadczeniem, więc jakoś nie jestem w stanie zachowywać się jak belfer. Uwielbiam tutejsze poczucie humoru - jest w nim dużo ironii, czyli to, co lubię najbardziej :) Do tego ci ludzie nie boją się śmiać sami z siebie, stąd też zarówno ja, jak i ci, co przychodzą, mamy czasem niezły ubaw na moich zajęciach. No i największą satysfakcję dają mi studenci, którzy ciągle powracają, którzy dopytują się, kiedy mam kolejne lekcje i którzy mówią, że uwielbiają na nie przychodzić :)
No, prawie nie czuję się nauczycielem. Jest jedna grupa 16-latków... To jest dość ciężka ekipa do uczenia. Jest ich około 40, mają teraz 2-miesięczny kurs przed egzaminami, jest to stała grupa osób. Wśród nich jest grupka chłopaków, którzy dość głęboko mają to, co dzieje się w klasie. Poza tym grupa jest naprawdę głośna, ciężko wyciągnąć z nich odpowiedzi na moje pytania. No ale tutaj przydaje się doświadczenie z kursu przewodnickiego - sposób mówienia, umiejętność zwrócenia na siebie uwagi, uspokojenia ekipy (choćby jedynie na chwilę) itd. Większość z nich to naprawdę fajne dzieciaki, bardzo lubię zajęcia z nimi, choć jestem po nich absolutnie wykończona...
Wielu studentów na początku bardzo bało się ze mną rozmawiać, bo obcokrajowiec, bo może mnie nie zrozumieją, bo nie wiedzą, czego się spodziewać. Ale dość szybko poszła plota na całą szkołę, że jestem bardzo przyjazna i że używam prostego języka, więc teraz, jak przychodzę do Speaking Zone, to zawsze jest kilka grupek studentów, którzy spoglądają na mnie z nadzieją, że to właśnie do nich dołączę :) Staram się zazwyczaj rozmawiać z kimś nowym, ale oni zawsze zadają te same powtarzające się pytania - patrz wyżej - a tych mam już serdecznie dość. Mam swoich ulubionych studentów, a co! :P Choć bardziej nazwałabym ich swoimi kolegami, świetnie się razem czujemy, dyskutując, żartując itd. Bardzo rzadko przypomina to relację nauczyciel - student.
Przepływ informacji między studentami też jest niezły. Dużo między sobą o mnie mówią. Nie dalej jak dwa dni temu jedna studentka przepraszała mnie, że nie wiedziała o moich urodzinach (które były prawie 3 tygodnie temu), ale dowiedziała się o nich "dopiero" teraz...
Ile by tu nie było problemów z ludźmi, kradzieżą, ograniczeniami itd. - to jednak doświadczenie ze studentami daje mi masę satysfakcji i to właśnie ich będę wspominać najmilej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz