Jutro wybywam na dwa dni - dołączam do studentki i jej rodziny, która wybiera się na pielgrzymkę na Szczyt Adama (Adam's Peak, Sri Pada). Wczoraj dzwoniła do mnie jej siostra, mówiąc o tym, że nie będzie to wycieczka, ale właśnie pielgrzymka, bo w ciągu ostatnich kilku miesięcy zmarli ich rodzice i dziadek. Nie jadą tam więc dla przyjemności, ale po to, żeby zebrać zasługi, które można poświęcić właśnie tym osobom, które z kolei dzięki temu będą miały lepsze kolejne życie. Dodatkowo otrzymałam instrukcje: unikać mięsa, ryb i jajek już w dniu dzisiejszym, wziąć 2 ręczniki (po drodze będzie kąpiel w rzece, potem na samym szczycie będziemy myć twarz), jakieś spodenki i t-shirt do kąpieli, ciuchy na zmianę, białą bluzkę (w świętych miejscach obowiązuje biały strój), wodę, jakieś ciastka.
Dzisiaj w biurze czekała mnie jeszcze walka o to nieszczęsne pozwolenie. Było mi strasznie głupio, bo tą dziewczynę wypytali o wszystko - co robi, czy pracuje, czy się uczy, kto jedzie, czy jadą rodzice, kim jest jej siostra, gdzie mieszkają, ile ma lat, itp itd, wzięli też nr jej legitymacji, by sprawdzić jakie ma wyniki w szkole... Obłęd.
Ale przynajmniej jadę :) 2243 m npm. Na szczyt wiedzie kilka dróg, my pójdziemy prawdopodobnie Hatton Road - ok. 7 godzin po schodach. Trochę obawiam się naszego tempa, bo ekipa po górach niechodząca, jakieś tam babcie będą nam też chyba towarzyszyć. W sumie jedzie nas 11 osób. Wyjeżdżamy rano, po drodze zatrzymamy się w kilku świątyniach, potem lunch, kąpiel w rzece, chwila odpoczynku i wieczorem zaczniemy się wspinać. Bo na górę wchodzi się nocą, po to, by na szczycie zastać wschód słońca... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz