Pielgrzymko-wycieczka - super! :) Ale po powrocie do domu moj nastroj zmienil sie w przeciagu 40 minut, gdy okazalo sie, ze z szafy gina mi takze ciuchy... I kilka dni temu znowuz zginely mi pieniadze, chyba jeszcze o tym nie wspominalam. Tym niemniej tym razem wscieklam sie mocno, w koncu to juz niezla bezczelnosc. Zrobilam mala awanture, spakowalam manatki i dzis przeprowadzam sie do innego miejsca.
31 mar 2012
28 mar 2012
2-dniowa pielgrzymka
Jutro wybywam na dwa dni - dołączam do studentki i jej rodziny, która wybiera się na pielgrzymkę na Szczyt Adama (Adam's Peak, Sri Pada). Wczoraj dzwoniła do mnie jej siostra, mówiąc o tym, że nie będzie to wycieczka, ale właśnie pielgrzymka, bo w ciągu ostatnich kilku miesięcy zmarli ich rodzice i dziadek. Nie jadą tam więc dla przyjemności, ale po to, żeby zebrać zasługi, które można poświęcić właśnie tym osobom, które z kolei dzięki temu będą miały lepsze kolejne życie. Dodatkowo otrzymałam instrukcje: unikać mięsa, ryb i jajek już w dniu dzisiejszym, wziąć 2 ręczniki (po drodze będzie kąpiel w rzece, potem na samym szczycie będziemy myć twarz), jakieś spodenki i t-shirt do kąpieli, ciuchy na zmianę, białą bluzkę (w świętych miejscach obowiązuje biały strój), wodę, jakieś ciastka.
27 mar 2012
Kandy i okolice
Z Colombo wyjechaliśmy wczesnym rańcem wypożyczonym samochodem wraz z kierowcą - jest to tutaj dość powszechny sposób poruszania się po kraju.
Cała ekipa liczyła sobie 8 osób (razem ze mną). Szczerze mówiąc, było lepiej niż się spodziewałam :) Owszem, większość czasu rozmawiali po syngalesku, ale część z nich (zwłaszcza chłopaki) dużo rozmawiała też ze mną. Weseli ludzie, dużo śpiewali po drodze (to też taki srilankański standard, nie potrzebują się do tego upijać...), dużo się śmiali, żartowali. Fajnie ten dzień z nimi spędziłam.
26 mar 2012
Zwariować można..
Ktoś doniósł na Ramę, że często kręci się wokół mnie. W tej sprawie został wezwany do dyrektora, który miał z nim poważną rozmowę i powiedział, że będzie dowiadywać się na jego temat od wykładowców i innych studentów, żeby się upewnić, czy jest dobrym człowiekiem... Masakra. Nie wspominając o tym, że prywatności nie ma tu żadnej. Wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą - tylko ja jestem ostatnią osobą, która dowiaduje się cokolwiek, choć jakby nie było, jestem główną zainteresowaną.
24 mar 2012
Cud się zdarzył...
...i na cały dzień wyjeżdżam z Colombo. Szał, normalnie :)
Już wcześniej wspominałam o Kandy - o bodaj najpiękniejszym mieście na Sri Lance. Wtedy jednak skończyliśmy na plantacji herbaty. Teraz (jutro) jadę z dziewczyną z biura i jej znajomymi. Jedziemy samochodem, po drodze mamy zajechać do ogrodów botanicznych i do dwóch świątyń, potem samo miasto. Pewnie będą rozmawiać głównie po syngalesku, co zazwyczaj wpędza mnie w kompleksy, bo jestem poza rozmową. Trudno. Ważne, że wydostanę się poza miasto.
23 mar 2012
Dziś - piosenka :)
http://www.youtube.com/watch?v=YR12Z8f1Dh8
Moja ulubiona tutejsza piosenka, jak dotąd. Jest to piosenka tamilska (Tamilowie są drugą największą populacją na Sri Lance), choć można powiedzieć, że jest w języku Tamilish - pomieszany angielski z tamilskim.
"White skin-u girl-u, girl-u, girl-u heart-u black-u..."
Moja ulubiona tutejsza piosenka, jak dotąd. Jest to piosenka tamilska (Tamilowie są drugą największą populacją na Sri Lance), choć można powiedzieć, że jest w języku Tamilish - pomieszany angielski z tamilskim.
"White skin-u girl-u, girl-u, girl-u heart-u black-u..."
22 mar 2012
Szkoła
Chyba w końcu czas najwyższy napisać o tym, co dokładnie tutaj robię i jak wygląda mój dzień w szkole :)
Zaczynam 8.30, zazwyczaj kończę 17.00. Zazwyczaj - bo czasem dają mi dodatkowe zajęcia, o których dowiaduję się na 5 minut przed, więc mam 2 minuty na przygotowanie... A czasem, jak dzisiaj, wpędzam się w mniej lub bardziej poważne dyskusje i jakoś ciężko je przerwać punkt 17.00.
21 mar 2012
Zmiany
Już od jakiegoś czasu wydawało mi się, że coś mi szybko pieniądze topnieją… W sobotę po powrocie z pracy ewidentnie było widać, że ktoś przeszukiwał moją szafę – ciuchy były przemieszane, bielizna przerzucona…, pieniądze, które tam były, zabrane. Nie było to pierwszy raz, poza tym pieniądze zginęły też bezpośrednio z mojego portfela, prawdopodobnie, gdy brałam prysznic.
20 mar 2012
Jednodniowe wakacje
Jak już wczoraj wspomniałam - po raz pierwszy poczułam się tutaj jak na wakacjach. Zresztą trudno się dziwić, że wcześniej tak tego nie odbierałam - w końcu przyjechałam do pracy...
Tym niemniej całe popołudnie spędziłam w centrum Colombo. Towarzyszył mi jeden z moich studentów, Rama :P Najpierw mieliśmy w planach zwiedzanie muzeum, gdzie mieliśmy przetrwać największy upał, ale okazało się, że muzeum zamknięte, bo w środku coś tam poważnego się wydarzyło. A więc - w miasto!
19 mar 2012
Jak na wakacjach :)
Żeby nie zacząć znowu od marudzenia, to dzisiaj poczułam, że po wyjeździe naprawdę zatęsknię za Sri Lanką. Jakby źle nie było, to jednak doświadczenie tutaj jest wyjątkowe i myślę, że raczej niepowtarzalne. Dzisiaj poczułam się jak na najprawdziwszych wakacjach - słońce, palmy, zwiedzanie... I odezwał się mój zadawniony udar słoneczny.. :) W związku z czym szczegóły jutro, a teraz doi doi (nyny).
17 mar 2012
Zadupia na końcu świata
Ja to też zawsze wybiorę sobie jakieś zadupie na końcu świata, gdzie nikt inny (czyt. normalny) raczej się nie wybierze. Najpierw była Rumunia. Abstrahując od mojej prawdziwej i najczulszej miłości do tego kraju - było to zadupie, gdzie innych obcokrajowców brak, więc nie było z kim jeździć po kraju, a problem ganiał za problemem.
Teraz Sri Lanka.
Naprawdę wiele rzeczy jestem w stanie zrozumieć, wiele zachowań tolerować, wiele zwyczajów zaakceptować - nie przeszkadza mi jedzenie jedną ręką zamiast sztućcami, nie ingeruję w to, że zamiast papieru toaletowego używa się tu drugiej ręki (choć sama się do tego przekonać nie zdołam), nie próbuję zmieniać tego, że słodkie owoce zjadane są tu z solą i pieprzem, choć moje kubki smakowe absolutnie po tym wariują. To, że skończyłam takie a nie inne studia też o czymś świadczy.
Wszystko mogę zrozumieć, zaakceptować, na wiele mogę się zgodzić, ale w momencie, gdy ktoś uderza w moją niezależność, buciorami ładuje się w moją prywatność, w nosie albo i głębiej mając moją wolność ukochaną i możliwość decydowania o sobie samej - tego znieść jednak nie mogę.
15 mar 2012
Maga paule - moja srilankańska rodzina
Gdy przyjechałam do Sri Lanki, 2-3 pierwsze dni miałam pomieszkiwać u rodziny Yaszi, potem mieli mnie przenieść gdzieś indziej. Ostatecznie zadecydowano, że zostaję tutaj na cały pobyt.
Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Największym plusem jest to, że mam szansę uczestniczyć w codziennym życiu tutejszych ludzi, dokładnie poznać ich styl życia, przyzwyczajenia, skosztować domowej kuchni itd. Minusem na pewno jest to, że nie mam tu ani chwili spokoju. Gdy wracam z LC, mama zaraz zagaduje, chce mnie uczyć syngaleskiego, telewizor głośno wyje albo w ogóle zastaję kolejną awanturę o chłopaka Pudzi, który jest nieakceptowany przez jej rodziców – a więc krzyki, wszaski, płacz, rozpacz i trzaskanie drzwiami.
14 mar 2012
Plantacja herbaty
W weekend teoretycznie mieliśmy jechać do Kandy, ponoć najpiękniejszego miejsca w Sri Lance. Nocleg był planowany u kolegi chłopaka Yaszi – w Kandy, jak mnie poinformowano. W zasadzie, to żadna z informacji, która została mi przekazana nie okazała się prawdziwa, choć tych informacji też niewiele mi przekazano…
Kolega, Michael, jest właścicielem plantacji herbaty, która znajduje się jakieś 20 km od Kandy (prawie godzina drogi, bo trza się nieźle wspinać pod górę). Położenie świetne, ale, rzecz jasna, nie było mowy o zwiedzeniu Kandy. Ale i tak się napaliłam, że skoro plantacja jest położona tak wysoko (ponoć ok. 1500 m npm), to może by tak po górach połazić… Ale! Okazało się, że ten wyjazd jest tak naprawdę spotkaniem starych dobrych kumpli i mimo, że byliśmy na plantacji herbaty, to jedyne co podawano do picia to alkohol i sok (sok do wódki, oczywiście). Więc następnego dnia chłopaki nie garnęły się do wspinaczki.
13 mar 2012
13 marca...
...co oznacza, że opuszczam Sri Lankę dokładnie za miesiąc. Pędzi ten czas.
Padam dziś z nóg. Relacja z weekendu - jutro.
12 mar 2012
Sigiriya
Jeszcze wracając do zeszłej środy - Poya Day, czyli święto buddystyczne obchodzone co miesiąc przy pełni księżyca. Wspomina ono narodziny, oświecenie oraz odejście Buddy, a także jego późniejsze nawiedzenia Sri Lanki. Z tej okazji jest to dzień wolny od pracy.
Do Sigiriyi wybrałam się wczesnym rańcem, jeszcze zanim było gorąco i tłumnie. Sigiriya, podobnie jak i Dambulla, wpisana jest na listę UNESCO.
Po drodze zaszłam jeszcze do tutejszej cafe po śniadanie, a że nikt nie mówił tam po angielsku, to znowu przydał mi się podstawowy syngaleski: „Suba udesenak. Badegini. Miris neti, karuna kerela” – „Dzień dobry. Głodny. Bez ostrych przypraw poproszę.” Zrobili tam ogromne oczy i chyba w pierwszej chwili nie skapnęli się, że powiedziałam coś po ichniejszemu. Potem zaczęli się śmiać i jakieś tam smakołyki mi pokazali. Zawsze powtarzam, że do przeżycia w innym kraju wystarczy trochę cierpliwości, trochę body language, czasem trochę tutejszego języka, trochę dystansu do samego siebie i braku obawy, że się trochę czasem z Ciebie pośmieją – i problemu nie ma :P
10 mar 2012
dalej w swiat
Dzis (sobota) jestem w pracy na pol dnia, a potem jade z Yaszi i jej chlopakiem do Kandy, ponoc najpiekniejszego miejsca w Sri Lance. Wracamy jutro w nocy.
Zatem dalsza czesc poprzedniej wycieczki - po powrocie, bo nie sadze, ze uda mi sie jeszcze cos dzis skrobnac.
Zdjec z Dambulli na Picasse tez ostatecznie nie udalo mi sie wrzucic.
Do zas!
9 mar 2012
Dambulla
6 marca pobudka o 4 rano. Pudzia nie dostała pozwolenia od ojca, żeby jechać ze mną, więc ostatecznie wybrałam się sama. Wychodząc z domu o 4.30, przebiegło mi przez myśl: „No Ryha, sprawdzimy teraz, ile masz szczęścia.” :)
Było jeszcze ciemno, co mimo wszystko było dodatkowym utrudnieniem. Dozorca jakiegoś budynku pokazał mi przystanek i poczekał, aż autobus mnie zabierze. Po opuszczeniu autobusu zaraz znalazł się jakiś chłopak, który zaprowadził mnie na właściwy dworzec autobusowy (w Colombo są bodajże 4 dworce autobusowe, wszystkie w tej samej dzielnicy; każdy dworzec przeznaczony jest na wyjazd w innym kierunku świata).
8 mar 2012
Urodziny
To może zacznijmy od początku…
5 marca, moje urodziny. W pracy częstowałam polskimi kukułkami. Wcześniej już moja rodzinka, ekipa z pracy, jak i kilkunastu studentów miało okazję spróbować krówek :P To dopiero im gęby pozatykało.
Alive!
Ano, żywa, cała i zdrowa :)
Pudzia nie dostała niestety pozwolenia od ojca na podróżowanie ze mną, więc ostatecznie wybrałam się sama. Wbrew temu, co większość osób mówiła – niebezpiecznie nie było. Czyli policjant jednak miał rację. Tak naprawdę najbardziej niebezpieczną rzeczą, która mnie spotkała, to ganianie za autobusami już po powrocie do Colombo. Dwa mi zwiały, mimo że machałam za nimi jak głupia, za to wszyscy na przystanku mieli ze mnie niezły ubaw… W końcu wskoczyłam (dosłownie – wskoczyłam) do jadącego autobusu, który był na tyle przepełniony, że jeszcze dłuższą chwilę stałam w otwartych drzwiach (drzwi w autobusach są cały czas otwarte – w końcu to naturalna klimatyzacja).
5 mar 2012
W glab Sri Lankanskiej dzungli :D
Przez dwa dni nie bedzie ode mnie wiesci, gdyz wybywam w glab Sri Lanki. Najprawdopodobniej z siostra Yaszi, na noc zostaniemy u przyjaciela ojca jednego z chlopakow, ktorzy odbierali mnie z lotniska.
Jej :D
Dzisiaj moje urodziny - swietowac bedziemy na plazy z polska wodka (Wyborowa) i Porzeczkowka.
Temples
Skoro nie wolno mi jeszcze robić samodzielnych wycieczek, to ostatnie trzy wieczory namówiłam Pudzię, żebyśmy poszły na spacer gdzieś dookoła. Pierwszego wieczoru przespacerowałyśmy się nieco po okolicy, zajrzałyśmy też do świątyni buddyjskiej. Wewnątrz świątyni oczywiście zwrócili uwagę na białą kobietę, głupio więc mi było robić tam zdjęcia.
W każdym razie w każdej świątyni buddyjskiej jest duże, stare drzewo, które jest symbolem drzewa, pod którym Budda doznał oświecenia. Jak zwyczaj nakazuje, każda z nas wzięła naczynie, do którego nalałyśmy wodę, po czym trzykrotnie okrążyłyśmy drzewo idąc zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Na końcu oblałyśmy tą wodą korzenie drzewa, intensywnie myśląc o jakimś życzeniu… Pudzia twierdzi, że jej życzenie już się tak spełniło.
4 mar 2012
Czas
Czas jest tutaj dość drażliwym tematem – bo tak naprawdę to nie za bardzo go mam. Pracuję 6 dni w tygodniu, jeden dzień mam wolny. Ten tydzień pracuję na okrągło po to, żeby w przyszłym tygodniu móc wziąć wolny wtorek, bo środa jest świętem, więc mogę gdzieś wybyć na dwa dni.
Pracuję od 8.30 do 17.00. Razem w ciągu tygodnia daje to ok. 50 godzin. Natomiast w opisie pracy, który dostałam przed wyjazdem czarno na białym widać, że maksimum przepracowanych godzin to 30 w ciągu tygodnia. I bądź tu mądry. W poniedziałek w biurze ma zjawić się Kanchana, który ponoć jest swego rodzaju moim opiekunem. Jeszcze co prawda go nie widziałam, bo jest w trakcie egzaminów, ale nie omieszkam wspomnieć mu o tym małym fakcie :P
Acha! :P
Dzisiaj wśród moich studentów pojawił się policjant – nie omieszkałam zatem dowiedzieć się z samego źródła, jak to naprawdę jest z tym bezpieczeństwem w Sri Lance. I tak jak przypuszczałam – odkąd skończyła się wojna w 2009 roku między grupą tzw. Tamilskich Tygrysów a rządem syngaleskim, wszystko jest w absolutnym porządku. I niebezpiecznie już nie jest!
Wspomniałam mu o tym, że w LC nie chcą mnie puścić samej poza Colombo, a matka Pudzi nie zezwala nam nawet na pójście na plażę. Potwierdził tylko moje przypuszczenie, że to wszystko jest jedynie matczynym gadaniem i wcale nie jest jakoś specjalnie niebezpiecznie, nawet dla białej dziewczyny z obcego kraju. No! W końcu komu mam ufać, jak nie wysoce szanowanemu przedstawicielowi syngaleskiej władzy :P
3 mar 2012
Powiariowali!
Absolutnie i do końca oszaleli! Obchodzą się tutaj ze mną jak z jajkiem! Nigdzie nie mogę sama iść, do i z pracy ciągle ktoś ze mną jeździ tuk-tukiem, na spacer na plażę z Pudzią się nie wybierzemy, bo jest „niebezpiecznie” dla obcokrajowców, poza Colombo też absolutnie samej nie wolno mi jechać… No – powariowali! Zupełnie jakbym miała 10 lat!
W biurze nie pozwolą mi jechać samej zwiedzać Sri Lankę, ale też nie ma osoby, która mogłaby się ze mną wybrać, bo wszyscy są zapracowani. Jak powiedziałam, że sama wrócę do domu, to jedyne reakcje, jakie były to: „O Boże! Jesteś pewna? Dasz radę?”. No ożesz w mordę! Doprosić się nie mogę, żebyśmy po drodze wstąpili gdzieś po mapę, co bym chociaż zorientowała się gdzie, co i jak – ale gdzie tam! Przecież i tak sama chodzić nie mogę. Wkurzyłam się w końcu, powiedziałam Yaszi, żeby napisała mi na kartce nazwę dużej ulicy, która jest w pobliżu jej domu i zanim ktokolwiek się spostrzegł – już mnie nie było..
2 mar 2012
Kawa!
Tak! Jesteśmy uratowani!
Wreszcie spotkałam kogoś kompetentnego. Razem z Pudzią (siostrą Yaszi) poszłyśmy na małe zakupy. Wypytałam ją o różnego rodzaju słodycze. Kupiłyśmy m.in. coś w rodzaju podłużnej galaretki, którą ponoć lubią turyści, ale mnie szczerze mówiąc nie smakowała.
Wzięłam coca-colę, bo to zawsze coś kofeiny we krwi. I tak z głupia zapytałam o kawę.
[Bo trza Wam wiedzieć, że w gdy biurze ujrzałam maszynę, z której można było dostać Nescafe, serce aż mi szybciej zabiło. Więc gdy poprosiłam o Nescafe otrzymałam… kakao. A przynajmniej tak to smakowało. Ponoć jest to rodzaj Nescafe – 3 w jednym, ale najwidoczniej jest tutaj znacznie więcej cukru i śmietany w proszku, niż kawy…]
1 mar 2012
Organizm a zmiana klimatu, czyli temat rzeka :)
W związku z tym, że pomiędzy temperaturą w Polsce a temperaturą na Sri Lance jest jakieś 25-30 stopni różnicy z moim organizmem bywa dość różnie :) W niedzielę wieczorem byłam dość wykończona po podróży. W poniedziałek rano wstając do pracy o godzinie 7.00 (w Polsce była godzina 2.30…) mój zegar biologiczny mówił: „Idiotko, wracaj do spania – jest środek nocy!”
Subskrybuj:
Posty (Atom)