Bidźapur był dość ciekawym przystankiem na trasie, choć pół
dnia na jego zwiedzanie w miarę wystarczyło, by poczuć klimat miasta i zobaczyć najważniejsze miejsca. Ewidentnym było, że turystów przyjeżdża tu niewielu –
wszyscy szeroko otwartymi oczyma wodzili za mną wzrokiem, a i od próśb o selfie (lub o zrobienie zdjęcia w przypadku dzieciaków) ciężko było się odgonić.
Dalej pozostajemy przy dynastii Ćalukjów, która założyła w X w. w tym miejscu Widźajapura – Miasto Zwycięstwa.
Od XIII w. miasto znalazło się w rękach muzułmańskich, przy czym jego
największy rozkwit przypada na XVI w., gdy nastąpił dramatyczny upadek
Widźanajagaru (Hampi) i bogate łupy sfinansowały najważniejsze realizacje
budowlane. Od XVIII w. mamy tu już Brytyjczyków.
Wokół miasta rozciągają się na ok. 10 km ogromne mury
fortyfikacyjne, które w 5 miejscach zostały przeprute bramami wjazdowymi,
platformami na armaty czy punktami widokowymi:
Najsłynniejszą budowlą Bidźapuru jest mauzoleum Gol Gumbaz, w
którym znajdują się groby Muhammada Adil Szaha, jego żony, córki, wnuka oraz…
ulubionej kurtyzany:
Budynek szczyci się tym, że posiada drugą największą kopułę
na świecie (po Bazylice św. Piotra w Rzymie, która ma być jedynie 5 m
szersza). Ogromny hol też jest niemały, bo ma powierzchnię 170 m kw.
Na taras widokowy na samej górze można dostać się spiralnymi
schodami umieszczonymi w 7-piętrowych wieżach. Galeria pod samą kopułą znana
jest ze swojej doskonałej akustyki, więc wrzeszczących turystów co nie miara…
W Bidźapurze znajduje się też ponoć jeden z najwspanialszych
meczetów w Indiach, Meczet Piątkowy (Dźama Masdźid). Powstał on na cześć
zwycięstwa nad Królestwem Widźanajagaru:
Generalnie po całym mieście rozsiane są większe czy mniejsze
budowlane pamiątki sprzed kilku wieków, jak np. Mithar Mahal – ozdobna wartownia…
…czy Asar Mahal, początkowo służący jako sąd, następnie ogromny
relikwiarz.
Ciekawa jest cytadela w środku miasta, gdzie część budynków
została przejęta jako biura rządowe, część się zawaliła, a reszta zaadaptowana
została na (nielegalne zapewne) mieszkania.
W zachodniej części miasta znajduje się jeden z głównych wjazdów
oraz bastion zwany Bramą Lwa, strzeżony przez olbrzymią armatę, przyciągniętą
tu w XVI w. (podobno 100 wołów, 10 słoni i batalion wojska wciągał ją po
schodach).
Już poza murami znajduje się mały Taj Mahal: Ibrahim Rauza.
W grobowcu tym leży Ibrahim Adil Szah oraz jego żona Tadź Sultana. Przewodnik
Rough Guide rozpływa się nad jego wdziękiem, prostotą, zdobionymi napisami
koranicznymi, kamieniarką itd., dowodząc, że słusznie nad wejściem widnieje
napis dodany przez architekta: „…piękno, którym zachwycił się raj”. Ja
przybyłam tuż przed zmrokiem, po zamknięciu, więc dane mi było obejrzeć dzieło
jedynie z zewnątrz:
Z Bidźapuru chciałam dostać się do Aurangabadu, jednakże jazda
pociągiem wymagałaby przesiadki w Hajderabadzie, w którym już byłam, więc
pozostała jedynie opcja autobusu nocnego.
Myślałam, że skoro to nocny autobus, to będzie lepszej
jakości niż te dzienne, a skoro już nie sypialny - to może chociaż z wygodnymi siedzeniami...
O
naiwności! Na dworzec zajechał najzwyklejszy autobus ze zbiorczymi
siedzenio-ławeczkami dla 2 osób po jednej stronie i 3 po drugiej.
Ta jazda
to była MASAKRA.
10,5
godziny w kurzu, brudzie, hałasie (niemal non stop trąbienie). Ale najgorsze
były wertepy (i progi zwalniające!), które wyrzucały człowieka na
kilka-kilkanaście centymetrów do góry. Nawet jak już po kilku godzinach tej
męczarni szarpanie przestawało przeszkadzać, to wyrzucanie całego ciała w powietrze chwilami groziło połamaniem żeber.
Dobrze,
że chociaż całą drogę autobus był dość pustawy, mimo ciągłej rotacji pasażerów. Ale jedynymi pasażerami, którzy przejechali całą trasę byli kierowca, konduktor i ja...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz