18 sty 2015

W górę rzeki - Muang Ngoi

[14.01.2015]

        Z Muang Khiew chciałam dostać się jeszcze dalej w głąb odludzia, do Muang Ngoi, gdzie dopływa się łodzią. Do niedawna była to jedyna droga dotarcia tutaj, obecnie można dojechać też transportem lądowym, ale zajmuje to 2,5 godziny, podczas gdy łodzią płynie się 1 godzinę.
        Rzeka Nam Ou wcale nie taka spokojna była na tym odcinku, było kilka miejsc z bystrzami i dość niespokojną wodą, nawet kapitan raz musiał przycumowac do wysepki. Zgasił silnik, wyciągnął pagaj... Było to prawie na samym początku, więc zapewne nie tylko ja miałam chwilową wizję dopagajowania do końca :))








        Samo wchodzenie na łódź było dość zabawne, bo bambusowy mostek zanurzał się w wodzie na jakieś 5 cm przy 2 osobach. A nas tam płynęło może z 20 w jednej łodzi. Przednie siedzenia znowuż zabrane z samochodu, a z tyłu ławeczki. Wysiadanie było jeszcze zabawniejsze, bo tyły (w tym i ja) wyszły po prostu burtą, nie chcąc przeciskać się do przodu. A jak wszyscy rzucili siię na jedną stronę, to łódź niebezpiecznie się przechyliła... :)



Tutaj kapitan wstawia szybkę :)



        Sądziłam, że takie odludzie będzie dość dzikie, a tu niespodzianka - więcej napisów po angielsku niż w Nong Khiew. I czekający na nas właściciele guesthousów. Super tanio też nie było, ale zgadałam się z dziewczyną z RPA o imieniu Sahara (to drugie imię, pierwsze to Alexandra) i wzięłyśmy razem pokój za 40 tys., więc po 20 tys. (ok. 9 zł.) każda. Pokój bez jakichś widoków, ale mnie to w sumie większej różnicy nie robiło, bo tego dnia chciałam się przejść po okolicy, a następnego postanowiłam jechać dalej, by dostać się do porządnej apteki (przeziębienie pogarszało się, a w tych mrozach nie było szansy na wyzdrowienie).


        Poszłyśmy na obiad, zamawiając narodowe danie laotańskie, czyli lap (larb) - mielone mięso (w tej wersji z kurczaka), które zazwyczaj marynowane jest wcześniej w sosie z limonki i podawane w formie ciepłej sałatki z aromatycznymi ziołami, z kiełkami, szalotką i kolendrą. Nasza wersja była tania, więc chyba nie do końca taka doskonała:


        Okolice są piękne, przede wszystkim ze względu na wapienne góry, które zewsząd sterczą. Poniżej boisko szkolne:


Podobnie jak w Nong Khiew, jest tu również jaskinia, gdzie chowano się w czasie wojny wietnamskiej. Dość głęboka, do końca nie dotarłam, bo jakiś dziwny pyłek unosił się w powietrzu i chyba para wodna (przez jaskinię przepływa rzeka) i moje okulary po kilku minutach były nieprzydatne. Poza tym jakieś dziwne jaskiniowe muszki zaczęły szaleć wokoło, więc się wycofałam.




        A dalej powędrowałam drogą, potem ścieżką wzdłuż rzeki, przez rzekę i polami w pobliże innej wioski. Chciałam dostać się do Huay Bo, ale tu rzekę trzeba było przekroczyć na boso, co przy moim przeziębieniu  raczej odpadało.







        Wieczorem tuż obok zakwaterował się Malezyjczyk, który właśnie wrócił z Wietnamu. W Sapie (północny Wietnam) pada śnieg!! :))
        Niewiele dobrego mógł powiedzieć o samym kraju, tzn. jest pięknie, ale ludzie paskudni. Kłócą się, obrażają, krzyczą, podwyższają ceny dla obcokrajowców i w ogóle są niemili. Stwierdził wręcz, że nienawidzi tego kraju...
        W związku z powyższym postanowiłam nie jechać do Wietnamu, nad którym zresztą od kilku dni się zastanawiałam. (Co potem miało się zmienić jeszcze kilka razy i pisząc te słowa nadal niezdecydowana jestem :P)

        Jeszcze kilka obrazków z Muang Ngoi:












3 komentarze:

  1. Ej, ale ta Sapa to jedna z najbardziej znanych enklaw dla turystów (podobnie jak zatoka Ha Long), więc nie co oceniać całego kraju przez jej pryzmat. Nam się w Wietnamie podobało. Mają fajną muzykę, bagietki, najlepszą kawę w całych Indochinach, a w górach mieszkają indianie tacy jak w Laosie. Po prostu należy unikać turystycznych miejsc i odbiór kraju jest zupełnie inny :-) /inka i olo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego jutro idę wyrobić sobie wizę do Wietnamu, żeby przekonać się samemu, jak to naprawdę jest :)
      (A tak szczerze, to głównym powodem jest właśnie ta ich słynna kawa... :P) A bagietki są też i w Laosie :)

      Usuń
  2. Przy wizie wietnamskiej uważaj tylko na daty, bo oni dają ważne od tej którą podasz, a nie od wjazdu do kraju. /io

    OdpowiedzUsuń