3 kwi 2012

Tik-tak, tik-tak...


…i czas ucieka. Zostały jeszcze tylko 3 dni w LC. W czwartek pracuję ostatni dzień, od piątku wolne. Będę mieć zatem 6 dni na podróżowanie po kraju. Obecnie jestem w trakcie planowania i poszukiwania kompanii. Głupiutka jestem, szczerze mówiąc, bo zupełnie zapomniałam, że jak podróżować – to z couchsurfingiem. Wrzuciłam więc ogólną informację o moich planach na stronkę CS, kilka osób już się do mnie odezwało, więc sama podróżować nie będę. Czy to dobrze – trudno orzec, bo podróżujac samemu spotyka sie zupełnie innych ludzi i robi zazwyczaj zupełnie inne rzeczy :)


W środę rano wybieram się z Ramą i Madu (moimi srilankańskimi kumplami) na zakupy. Z racji tego, że zbliża się Nowy Rok (wyjeżdżam dzień przed!), a jedna z tradycji nakazuje mieć zupełnie nowe ciuchy, to ceny mocno spadły i nastąpił istny raj dla zakupowiczów. 

Jako moje Goodbye Party chciałam zorganizować mecz kriketa. Rama coś tam próbuje dograć, ale obawiam się, że może mu się nie udać – poza tym nie dostanę wolnego w środowe popołudnie. A czwartek odpada, bo czeka mnie pakowanie itd. W głąb Sri Lanki zabieram tylko niezbędne rzeczy, reszta zostaje u Anouk, dziewczyny z Danii, u której teraz mieszkam.

Co do Nowego Roku – to faktycznie kiepsko trafiłam. Wyjeżdżam dokładnie dzień przed świętami, w czasie których ludzie mają naprawdę niezły ubaw. Organizowane są wtedy różnego rodzaju gry, włącznie z walką na poduszki, przyklejaniem oka narysowanemu słoniowi mając zasłonięte oczy, gra surowym jajkiem itd… 
Dodatkowo przygotowywane są specjalne słodycze na tą okazję, rozdawane jest również jedzenie za darmo. 

Cała masa najróżniejszych tradycji i zwyczajów – a ja muszę znikać zaledwie tuż przed tym :/ Gdyby nie szkolenie w Warszawie 14-15 kwietnia, to przedłużyłabym bilet i świętowałabym razem ze Srilankanami. Może w przyszłym roku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz