12.04
Do Colombo dotarłam w 5,5 godziny - znacznie szybciej niż przypuszczałam. Po przyjeździe szybki prysznic i po południu spotkałam się jeszcze z Ramaą. Smutno było...
Po trzęsieniu ziemi pogoda zmieniła się diametralnie - było chłodniej i tak, jak przez bite dwa miesiące dzień w dzień świeciło słońce (nawet jeśli czasem padało), to teraz cały dzień było pochmurno.
Nawet zachód słońca był jakiś taki rozlany... i złowieszczy (choć może na zdjęciu na taki nie wygląda...).
I tak pożegnałam Colombo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz